Dom-miejsce, czyli kamienica Lessla przy Królewskiej
Ogród Saski nie zapisałby się w historii Warszawy jako zielony salon miasta, gdyby nie obiekty, które towarzyszyły mu w latach świetności. Nie byłby tym samym ogrodem Warszawy, gdyby nie eleganckie towarzystwo, które równie ochoczo, jak do zieleni ciągnęło do… słodkości od Lessla. W słynnej kamienicy-cukierni przy Królewskiej bywał cały warszawski światek, a kiedy na werandzie z widokiem na Ogród i Pałac Saski zakwitła agawa, nie było w mieście szerzej dyskutowanego zdarzenia.
Nigdy nie będzie takiego lata – można by powtórzyć za krakowskim poetą. Tylko to nasze warszawskie lato jakby cieplejsze, jakby zieleńsze, ze słońcem w zenicie nad Królewską ulicą. Jest rok 1871. Dwupiętrowa kamienica, w niej cukiernia. Mimo że szyld już inny niż przed laty (zmiany właścicielskie), to w charakterze miejsca status quo. Weranda od strony Ogrodu Saskiego wciąż zapraszająca, goście dopisują aż miło. I tylko jedna rzecz zda się być tu curiosum. Jeszcze piętnaście lat później w stołecznych „Kłosach” sentymentalny redaktor zapisze: „pamiętnym jest rok 1871, w którym zakwitła agawa ustawiona przy wejściu na werandę”. Wskazywano przy tym, że roślina kwitła przez całe lato, a jej głąbik w ciągu zaledwie ośmiu dni doszedł do kilkunastu stóp wysokości, czym wprawiał w zdumienie stołeczną publiczność. To pewne, nie byłoby takiej tamtej Warszawy bez kamienicy przy Królewskiej 10/12 z werandą otwierającą się na Ogród Saski, który Przewodnik po Warszawie i okolicach z tego okresu (1873 r.) zaliczał do najwytworniejszych w Europie.
Przy Królewskiej, czyli w Ogrodzie Saskim
Nie każdy dom tworzy miejsce. Są domy, które przemijają bez echa. I są takie, które zostają w pamięci wraz ze spektaklem minionych zdarzeń. Są domy, które stały sobie a muzom i są domy, które dały swój wkład w historię miasta, które były znaczące dla pokoleń, które nie przemijają, nawet kiedy przestają istnieć. Te domy-miejsca domagają się naszej uwagi. Takim domem-miejscem była kamienica przy Królewskiej, numer hipoteczny 10/413B, sięgająca historią drugiej dekady XIX wieku. W przewodniku z 1821 roku autorstwa Józefa Krasińskiego ulica Królewska wymieniona została wśród „naypięknieyszych Warszawy części”. Nie było w tym przypadku, w końcu biegła wzdłuż granicy dawnego królewskiego ogrodu, który zielenił się za oknami znajdujących się przy niej domów. Na planie miasta wykonanym rok później przez Korpus Inżynierów Wojskowych wyraźnie widać, że na całej długości – od Krakowskiego Przedmieścia do ulicy Granicznej - Królewska jest już zabudowana. Spośród budynków, które dotrwały do września 1939 roku, do dziś istnieją tylko cztery – najmłodszy z nich „dom bez kantów” na rogu Krakowskiego Przedmieścia, dawny gmach sądów wojskowych, galeria Zachęta i zaledwie jedno skrzydło kamienicy Gurewicza spod dwudziestki trójki.
Na tym samym planie z 1821 roku po północnej stronie ulicy Królewskiej – ze względu na obecność Ogrodu Saskiego – można wskazać zaledwie pojedyncze obiekty architektoniczne. Jednym z nich jest budynek o nietypowym obrysie zlokalizowany przy południowo-wschodniej części Ogrodu na wysokości dawnego pałacu królów z dynastii Wettinów. To dom cukiernika Karola Lessla (10/413B).
Łukasz Gołębowski opisując w 1827 roku Ogród Saski wskazywał: „Piękne w nim klomby, ścieżki zręczne, to okazujące na przemiany naywspanialsze widoki, jakiemi są: okazała ujeżdżalnia świeżo wzniesiona, cała ulica Królewska i pyszny kościół Luterski, cukiernia i dom Lessla.” Z opisu Gołębowskiego wyraźnie wynika, że dom ze słynną cukiernią był uwzględniony jako istotny punkt przy wytyczaniu osi widokowych na terenie Ogrodu (już w stylu angielskim), co potwierdzają dawne plany. Można powiedzieć, że kamienica Lessla, choć formalnie należała do Królewskiej, to w rzeczywistości była integralną częścią Ogrodu Saskiego, stanowiąc istotny element jego kompozycji krajobrazowej, a także istotny punkt na towarzyskiej mapie miasta. Cukiernia Lessla była jednym z tych miejsc na terenie Ogrodu, w których zbierało się tak zwane towarzystwo, co w epoce malarsko utrwalił Charles Santoire de Varenne.
Biden przypomniał o Kubickim
Wizyta prezydenta Joe Bidena w Warszawie w lutym 2023 roku rozsławiła na nowo nazwisko dawnego architekta. Za sprawą amerykańskiego przywódcy cała Polska (a może i świat?) usłyszała o arkadach, których projektodawcą był Jakub Kubicki. Choć uczył się u takich mistrzów jak Dominik Merlini czy Szymon Bogumił Zug i związany był ściśle z dworem Stanisława Augusta, arkady – jako wymyślny, a nie do końca zrealizowany ciąg komunikacyjny – zaprojektował już po upadku Rzeczypospolitej. Arkady te stały się jednak integralną częścią Zamku Królewskiego, który wciąż stanowił symbol polskiej – choć tymczasowo utraconej – państwowości. Po zgotowanej przez Niemców zagładzie II wojny światowej dzieło Kubickiego – obok ściany z oknem Żeromskiego – przetrwało jako jedyna widzialna pamiątka po najważniejszej budowli stolicy, Zamku – od zawsze pod numerem hipotecznym 1.
Arkady pod Zamkiem i kamienica Lessla
W latach 20. XIX wieku dom Lessla, obok Arkad Kubickiego, jest jednym z najmłodszych obiektów w mieście – tynki jeszcze schną. Warszawa przeżywa okres dynamicznego rozwoju. Powstają inwestycje publiczne i prywatne, w których szeroko partycypuje Jakub Kubicki. W 1806 roku otrzymuje nominację na budowniczego rządowego, a dwanaście lat później zostaje intendentem wszystkich budowli rządowych przy Komisji Nadzoru Budowli Korony. Projektuje na placu Trzech Krzyży, w Łazienkach Królewskich, na terenie Uniwersytetu, jest autorem projektu nowej ujeżdżalni (późniejsza Giełda), rogatek i przede wszystkim słynnych Arkad Kubickiego, a także… kamienicy z ulicy Królewskiej z cukiernią od strony Ogrodu Saskiego. Zresztą budowa kamienicy i arkad dokonała się niemal w tym samym czasie. W tym miejscu warto jednak wskazać, że kwestia autorstwa projektu kamienicy nie jest jednoznacznie rozstrzygnięta. Choć większość fachowej literatury (zob. E. Charazińska, „Ogród Saski”, 1979) wskazuje na Kubickiego, warto odnotować, że XIX-wieczna prasa autorstwo domu Lessla przypisywała Antonio Corazziemu – a najpewniej za nią takiej samej atrybucji dokonał Wojciech Herbaczyński, badacz dziejów cukiernictwa warszawskiego. Wybitny znawca historii stolicy Jarosław Zieliński rzekomy wkład Corazziego przemilczał, doprecyzowywał za to, że Kubicki odpowiadał jedynie za część budynku od strony Ogrodu. W „Atlasie dawnej architektury ulic i placów Warszawy” czytamy: „W 1818 roku (…) w sąsiedztwie Pałacu Saskiego Fryderyk A. Lessel wybudował dwupiętrową kamienicę dla cukiernika Karola Lessla. Dziewięcioosiowa fasada otrzymała trójosiowy ryzalit środkowy z wnęką osi środkowej, zwieńczony dwustopniową attyką. W 1820 roku do elewacji zwróconej ku Ogrodowi Saskiemu dobudowano aneks na rzucie podkowy ozdobiony ryzalitem z jońskim portykiem (proj. zapewne J. Kubicki). Dobudówka ta zwana Rotundą, pomieściła cukiernię K. Lessla.” Pierwotny wygląd kamienicy utrwalił na fotografii Karol Beyer (widok z latarni kościoła ewangelicko-augsburskiego). W latach 80. XIX wieku budynek podwyższono o jedno piętro według projektu Józefa Hussa. Gmach zyskał też oficynę i nowe skrzydło od strony Ogrodu. Zmienił się wystrój elewacji – ta nawiązywała teraz do XVI-wiecznego renesansu rzymskiego. Jeszcze przed pierwszą wojną światową dokonano kolejnych zmian w wyglądzie kamienicy, powiększono witryny, elewację wzbogacono o nisze ujęte w pary jońskich kolumn na wysokości pierwszego piętra.
Z Wielkiego Salonu do kamienicy
Rzym – ktoś by powiedział. Potężna budowla z trzema arkadami góruje nad zielenią Ogrodu Saskiego. Ni to łuk tryumfalny, ni kamienica. Na obrazie Canaletta z 1779 roku przykuwa uwagę bardziej niż pierwszoplanowy pałac Lubomirskich. To Wielki Salon zbudowany w czasach Augusta II Mocnego– w rzeczywistości pawilon ogrodowy przeznaczony na biesiady przy muzyce. Choć na przedstawieniu Canaletta zda się być niebotyczny, w istocie miał tylko 21 metrów wysokości. Król, po powrocie z biesiady do pobliskiego pałacu, stawał w oknie i podziwiał iluminację Wielkiego Salonu, a nierzadko i sztuczne ognie puszczane z jego szczytu. W czasach pruskich pawilon rozebrano, choć z początku nie wszystek. Z Berlina miał bowiem przyjść nakaz wstrzymania rozbiórki. Co się jednak stało, to się odstać nie mogło. Salwowano się więc zrobieniem z resztek murów mniejszego obiektu. To tam pan Karol Lessel prowadził swoją pierwszą cukiernię (lub jak pisał ks. Franciszek Kurowski w „Pamiątkach miasta Warszawy” – bufet). Była to kontynuacja tradycji rodzinnych, bowiem Karol Lessel był synem Alberta Jerzego, saskiego nadwornego cukiernika pochodzenia włoskiego. Wojciech Herbaczyński, cytując „Dzieje zgromadzenia cukierników” podkreślał, że w pierwszej połowie XVIII wieku „stary Lessel” zaliczał się do najdoskonalszych w swojej sztuce cukierników, a działalność prowadził w Wielkim Salonie. Przy okazji Herbaczyński wspominał: „pamiętam, że w lokalu cechu cukierników na Nowym Świecie wisiał przed wojną staroświecki rysunek pawilonu ze znamiennym podpisem: «Pierwsza cukiernia w Warszawie założona przez Lessla w 1727 r.»”. W ten sposób – jak słusznie zauważał Herbaczyński – data otwarcia cukierni zbiegła się z datą otwarcia Ogrodu Saskiego (otwarty dla publiczności 27 maja 1727 r., o czym zaświadcza głaz pamiątkowy na terenie Ogrodu ustawiony w 200. rocznicę tego wydarzenia).
Po 1815 roku Ogród Saski stopniowo przeprojektowywano na modłę angielską. Do dzieła przystąpił James Savage, który wprowadził nowe osie widokowe, kręte aleje i nowe nasadzenia zmieniając oblicze Ogrodu. Wtedy też pan Lessel musiał przenieść się w nowe miejsce. Nie gonił jednak zbyt daleko. Kamienicę zbudował na posesji przy ulicy Królewskiej, którą od 31 grudnia 1817 roku dzierżawił wieczyście, pozostając w ten sposób jedną nogą w Ogrodzie Saskim. Nowy projekt Ogrodu uwzględniał potrzebę utworzenia alei wiodącej do cukierni.
Wtenczas słodkości od Lessla miały już status kultowych. Pewien dziennikarz podkreślał: „cukierkami lesslowskiemi delektowały się nasze babki i prababki, a nasi dziadkowie i pradziadkowie wybornym ananasowym ponczem.”
Budynek z cukiernią w 1829 roku nabył Edward Strasburger, a po Lesslu nastał cukiernik Lourse, po nim bracia Semadeni, o przybytku których pisano: „wejście od strony Ogrodu Saskiego stanowi naturalną, przepyszną werandę, otoczoną z bliska krzewami bzów, a dalej nieco ogromnymi drzewami ogrodu. Z tej naturalnej werandy goście pana Semadeniego mogą swobodnie, siedząc w najczystszym w Warszawie powietrzu, owiani zapachem kwiatów i ocienieni drzewami, przyglądać się malowniczej, żywej panoramie, utworzonej ze spacerującej po ogrodzie publiczności.”
W styczniu 1878 roku kamienica zapisała się w dziejach warszawskiej telełączności. Sieć telefoniczna połączyła eksperymentalnie zakład optyczny przy Niecałej z cukiernią przy Królewskiej. Ponoć cukiernia głosiła potem, że gdyby nie jej działalność, nie byłoby w Warszawie telefonów.
Po Semadenich nastał Jankowski, po nim Zamboni, następnie Jackowski…
Niestety, w przeciwieństwie do Arkad Kubickiego, dawna kamienica Lessla już we wrześniu 1939 roku została zniszczona. Gdyby wróciła, Warszawa odzyskałaby nie tylko kolejny dom, ale i kolejne miejsce – i nie kosztem Ogrodu Saskiego – jak twierdzą niektórzy – lecz w relacji z nim. I kto wie, może zakwitnie jeszcze agawa…
Autor: Piotr Otrębski
Artykuł ukazał się w magazynie „Stolica” nr 3-4, marzec-kwiecień 2023