Warszawski Pałac Brühla w okresie międzywojennym
Po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku, w oficynach Pałacu Brühla, który pełnił funkcję siedziby Centralnego Urzędu Telegraficznego, wydzielono pomieszczenia dla Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Wreszcie w końcu lat 20. całe założenie rezydencjonalne zostało przejęte przez placówkę dyplomatyczną. Ciekawe wyjaśnienia powyższej decyzji pojawiają się w relacjach z epoki – w tym we wspomnieniach ministerialnych urzędników. Przy wyborze pałacu uwzględniono walory architektoniczne, historyczne oraz ideowe: budowla była postrzegana jako przestrzeń prestiżowa, związana z historią polskiej dyplomacji (jako wzniesiona przez kanclerza Jerzego Ossolińskiego, kierującego polityką zagraniczną kraju w XVII wieku), a zarazem mocno dotknięta przez trudne dzieje Rzeczypospolitej.
„Z dawnego korpusu głównego Pałacu Brühlowskiego pozostały tylko mury zewnętrzne”*, czyli przebudowa rezydencji
Siedziba Ministerstwa Spraw Zagranicznych musiała odznaczać się odpowiednim splendorem i spełniać szereg funkcji. Potrzebne było zaaranżowanie przestrzeni reprezentacyjnych – przeznaczonych do podejmowania zagranicznych delegatów – a także pomieszczeń biurowych dla urzędników i wnętrz mieszkalnych dla ministra, którym w tym czasie był Józef Beck. Dostosowanie założenia pałacowego do tak zróżnicowanych potrzeb wymagało gruntownej przebudowy. Projekt przekształceń przygotował jeden z wiodących przedstawicieli modernizmu, Bohdan Pniewski. Mimo zamiłowania do nowoczesnej stylistyki, architekt potrafił stosować formy historyzujące, dopasowane do oczekiwań zleceniodawców. Przy przebudowie dawnego Pałacu Brühla wiodącą ideą było odtworzenie charakteru elewacji z XVIII wieku – jakkolwiek świadomie wprowadzono odstępstwa w zadaszeniach pawilonów, artykulacji i dekoracji rzeźbiarskiej. Przywrócono między innymi wysoki dach mansardowy nad głównym korpusem – podnoszący walory estetyczne budowli, a także zapewniający dodatkową przestrzeń, wykorzystaną na aranżację pomieszczeń dla urzędników. W elewacji głównego korpusu od strony dziedzińca, w niszach widocznych na trzeciej kondygnacji, umieszczono cztery popiersia dłuta Tadeusza Breyera, ukazujące Bohdana i Jadwigę Pniewskich oraz Jadwigę Beckową. Wątpliwości budzi identyfikacja czwartej postaci – logika wskazuje, że powinna przedstawiać samego ministra, lecz oficjalnie Józef Beck odmówił pozowania, a we wspomnieniach Stanisława Schimitzka (pracownika MSZ-u i kierownika Komitetu Budowy) podana została informacja, że popiersie przedstawiało artystę, profesora Wojciecha Jastrzębowskiego.
Przekształcono także pałacowy dziedziniec, który wyłożono kamiennymi płytami i wzbogacono o modernistyczne latarnie. Odrzucono z kolei pomysł Pniewskiego, by na osi elewacji wystawić monumentalną fontannę. Porównania archiwalnej ikonografii ze zdjęciami z lat 30. XX wieku ukazują, w jak dużym stopniu odnowiony pałac nawiązywał do form z XVIII wieku. Ukłonem wobec jego wcześniejszych dziejów była z kolei aranżacja nisz na popiersia – nawiązująca do koncepcji widocznych na projektach Tylmana z Gameren z końca XVII stulecia.
Warto wspomnieć, że Ministerstwo Spraw Zagranicznych zatroszczyło się nie tylko o estetykę siedziby i o zewnętrzny, polityczny wizerunek instytucji. Potrafiono także zadbać o pracowników, tworząc w czasie przebudowy bogate zaplecze socjalne. W pałacowych piwnicach urządzono między innymi stołówkę, strzelnicę oraz darmowe łaźnie z wannami i prysznicami. Zatrudniono instruktora gimnastyki, masażystów i urządzono salon fryzjerski – dostępny wyłącznie dla urzędników MSZ-u. Część usług (w tym jedzenie, strzyżenie, masaż) była płatna. Ich koszt pozostawał symboliczny, co jednak nie wpływało na obniżanie jakości. Wystarczy wspomnieć, że na posiłki chętnie przychodził wiceminister Jan Szembek, znany z wysokich wymagań względem spożywanych potraw. Co więcej, przełożeni mieli świadomość, że dla wielu pracowników jest to jedyna szansa na ciepły posiłek – stąd wydzielono nawet specjalną, 30-minutową przerwę na ten cel.
Modernistyczny splendor
We wnętrzach pałacu architekt pozwolił sobie na całkowicie nowoczesną aranżację przestrzeni, kontrastującą z historyzującymi elewacjami. Modernistyczne formy nadał także skrzydłu dostawionemu od strony południowej – ze względu na funkcje mieszkalne nazywanemu „willą Becka”. Bryła pawilonu składała się z wysokiego cokołu (obejmującego dwie dolne kondygnacje) oraz piętra, które w fasadzie podkreślono kolumnadą. Wprowadzenie rzędu wysokich, smukłych podpór nawiązywało do innych realizacji Pniewskiego, a także do widocznej sprzed „willi Becka” części Pałacu Saskiego.
Wnętrza zadziwiały odwiedzających elegancją i nowoczesnym charakterem. Jedną z najważniejszych zmian w obrębie korpusu dawnego Pałacu Brühla, które wpłynęły na dyspozycję przestrzeni, było przeorientowanie głównego ciągu komunikacyjnego o 90 stopni – dzięki czemu dominująca stała się oś poprzeczna, biegnąca równolegle do głównej fasady. Pomieszczenia podporządkowano ceremoniałowi i zasadom protokołu dyplomatycznego, wyznaczającego na przykład miejsca powitań określonych gości (spośród których większość była oczekiwana przez ministra na piano nobile, na szczycie schodów). Prace we wnętrzach całego założenia ukończono w 1937 roku. Główny westybul, obejmujący całą szerokość korpusu, już na wstępie monumentalizował przestrzeń. Klatka schodowa, łącząca trzy kondygnacje, budziła uznanie nie tylko dzięki swojej skali, ale też użytym materiałom: marmurowi, stiukowi oraz alabastrowi, z którego wykonano poręcz.
Znaczącą rolę w kształtowaniu architektury i wystroju wnętrz odegrali sami użytkownicy, Józef Beck i jego druga żona, Jadwiga z Salkowskich. Oboje angażowali się we wspieranie artystów i propagowanie polskiej sztuki – w efekcie do prac w siedzibie MSZ-u zaangażowano grono czołowych twórców tego okresu, związanych między innymi ze Spółdzielnią Artystów ŁAD. W ministerstwie zatrudniony został nawet doradca artystyczny, krytyk sztuki i modernista, a także współzałożyciel wspomnianej spółdzielni, Jerzy Warchałowski. Formalnie miał odpowiadać za urządzanie wnętrz zagranicznych placówek, w praktyce jednak aktywnie działał także w rodzimej instytucji.
Zachowała się stosunkowo duża liczba fotografii, które w zestawieniu z przekazami pisemnymi tworzą interesujący obraz rezydencji, w której regularnie wydawano rauty na kilkaset osób. Z najciekawszych, budzących zachwyt pomieszczeń, wspomnieć można salę balową, z dekoracyjnie ułożonym parkietem, ścianami wyściełanymi żółtawym jedwabiem z Milanówka, srebrnymi kinkietami i przeszklonymi drzwiami. Z okien sali rozciągał się widok na tereny zielone: ogród ministerialny oraz podświetlony reflektorami Ogród Saski. Chwalono też względy techniczne, wśród nich idealną akustykę. Z kolei w galerii obrazów, obitej czerwonym welurem, prezentowano wizerunki kluczowych postaci w dziejach Polski, zarówno monarchów (w tym Władysława IV i Marię Józefę), jak i polityków-patriotów (czego przykład stanowiło popiersie prezydenta Narutowicza). Wystrój galerii okazał się jednak problematyczny – posadzkę wyłożono płytami bazaltu, które zachwycały połyskiem, lecz były wyjątkowo śliskie. Nie chciano jednak pozwolić na ich zmatowienie i obniżenie walorów estetycznych. Ostatecznie udało się sprowadzić specjalistę, dzięki któremu przechodzenie przez pomieszczenie przestało być ryzykowne, a kamień zachował lustrzaną powierzchnię.
Większość reprezentacyjnych sal posiadała ściany zdobione ŁAD-owskimi tkaninami. Przy dekoracji siedziby MSZ-u zatrudniony był też Felicjan Szczęsny Kowarski, twórca plafonów, z których jeden wzbogacił gabinet ministra. Spójny charakter modernistycznych wnętrz dopełniały meble – z których część zaprojektował Czesław Knothe – oraz wyroby rzemiosła artystycznego. Wspomnieć można chociażby zastawy stołowe w stylu art déco, powstałe w manufakturze w Chodzieży. Symbolem nowoczesności był też sprzęt firmy Ericsson, obejmujący przede wszystkim aparaty telefoniczne. W kontekście troski o spójność stylistyczną pałacu warto wspomnieć, że problemem okazało się znalezienie miejsca dla czerwonego, „nienowoczesnego” fotela, który Beckowi podarował Edward Raczyński. Minister darzył mebel sentymentem, jako że na nim w 1934 roku siedział Józef Piłsudski, odwiedzający dyplomatę, który w czasie uprzednio odbytej delegacji do Moskwy przy -32 stopniach się rozchorował (wizyta miała miejsce w Pałacu Raczyńskich przy Krakowskim Przedmieściu, w którym Beck wówczas rezydował).
Polityczne i społeczne znaczenie obiektu
Dawna siedziba Brühla stała się ośrodkiem podejmowania kluczowych decyzji związanych z polityką zagraniczną i zarządzaniem placówkami polskimi na świecie. Oczywistą funkcją było podejmowanie przedstawicieli innych państw, których goszczono w nowoczesnych wnętrzach między innymi podczas wystawnych balów i rautów. Bryła pałacu stawała się także de facto scenografią dla różnorodnych uroczystości – potwierdzających, że obiekt miał istotne znaczenie nie tylko dla wąskiego grona dyplomatów. Siedziba resortu spraw zagranicznych była obecna w świadomości szerszych kręgów społecznych i stała się ważnym punktem w topografii miasta – kojarzonym z ideami patriotycznymi. Liczne przekazy pisemne i fotografie dokumentują wydarzenia, na których gromadziły się rzesze warszawiaków. Jednym z nich było odsłonięcie wmurowanej w pałacową oficynę tablicy, na której upamiętniony został Tadeusz Hołówko – uczestnik powstania styczniowego, jeden z organizatorów Polskiej Organizacji Wojskowej, bliski współpracownik Piłsudskiego.
Cały dziedziniec pałacu zapełniał się słuchaczami w ważnych momentach historycznych – przykładowo podczas przemowy ministra Becka, w ramach obchodów związanych z zajęciem Zaolzia. Dzięki lokalizacji rezydencja przy ul. Wierzbowej stawała się także tłem dla uroczystości odbywających się na placu Saskim (od 1928 roku noszącym nazwę placu Marszałka Piłsudskiego). Z wydarzeń o rozrywkowym charakterze przywołać można chociażby start samochodowego wyścigu kobiet. O kulturowym i patriotycznym znaczeniu Pałacu Brühla najlepiej świadczy fakt, że tuż po wojnie (w czasie której obiekt został wysadzony w powietrze) widoczna była duża potrzeba społeczna, by gmach został odbudowany. Chęć odtworzenia rezydencji wynikała zarówno z jej bogatej historii, jak i z woli odrodzenia urbanistyki tej części Warszawy.
Autor: dr Alina Barczyk
* Stanisław Schimitzek, Drogi i bezdroża minionej epoki. Wspomnienia z lat pracy w MSZ (1920-1939), Warszawa 1976, s. 372.